środa, 31 sierpnia 2011

Tryptyk rodzinny

Dawno mnie tu nie było. Okoliczności rodzinne niestety na to nie pozwalały. Mimo zmęczenia i wielu obowiązków na głowie, dziś wieczorem zasiadłam do ozdobienia niedzielnych zakupów. A wszystkiemu "winne" przemiany w kuchni - od niedawna wisi nowa firanka, storczyki otrzymały białe, wykończone koronką osłonki, więc jasne ramki na zdjęcia będą idealne do kompletu. Trochę znęcania się nad kartką ze starej niechcianej książki - kąpiele w kawie zbożowej, ugniatanie, tuszowanie, malowanie kremową akrylówka. Do tego kilka przeszyć i to na tyle. Papiery takie cudowne, że same wycięte z nich elementy tworzą miłą dla oczu ozdobę. Niestety forma niezbyt przestrzenna, ale chciałam umieścić fotki za szybką, bo będą wisiały tuż nad czajnikiem :)










Ależ zimno się zrobiło! Mimo późnej pory, czeka mnie jeszcze wyjście na spacer z psem. A w ogóle, ze względu na bardzo jesienną aurę, mi się do tego nie spieszy.

niedziela, 14 sierpnia 2011

Jawa czy sen?

Gdy dotarliśmy do domu, w którym holenderska rodzina zgodziła się nas ugościć, pierwsze pytanie, które sobie zadałam, to czy jestem w bajce. Cudnie bylo! Irlandzka tradycyjna bielona chałupa, kryta strzechą, rozbudowana o stodołę, pełniącą funkcję łazienki i pokoju jednego z synów gospodarzy. Wokół piękny ogród, z wszędzie pyszniącymi się kolorowymi kwiatami. Na obejściu gęsi, kury, trzy koty i suczka. Szkoda, że nie zrobiłam zdjęć w środku, ale trochę niezręcznie mi było, więc musicie uwierzyć mi na słowo, że można było oniemieć z zachwytu. Bardzo starociowo i rustykalnie. Ale nie jakieś tam stylizacje, tylko tak prawdziwie aż do szpiku kości. Nocowaliśmy w okrągłej wieżyczce, do której trzeba było wspiąć się po stromych drewnianych schodach, a uchalene do góry drzwi stanowiły część sufitu :) Żaluję, że nie zatrzymaliśmy się tam na chwilę dłużej... Kilka niecraftowych fotek.







Pozostając w zachwycie życzę wszystkim spokojnej nocy.

piątek, 12 sierpnia 2011

Patchworkowy błękit

Zrobiłam sobie mały prezent. A właściwie to duży, bo w sumie, spośród moich dotychczasowych scrapków ten jest największy. Sam obrazek ma 39 cm x 49 cm, a do tego jeszcze passe partout i rama. W ruch poszła maszyna do szycia. A że ostatnio mi jej brakowało, to zrobiłam patchwork, by pojawiło się dużo nici. Kolorki cudne. Moje ukochane błękity i do tego sympatyczna sentencja. Całość w brązowej ramie - kolejnej, która przeczekała kilka lat na swoją odsłonę, do tego ze zbitą szybką, którą będę musiała zamówić, ale teraz mam przynajmniej motywację. I ozdoba na komodę gotowa.



Moje szaleństwo zmieniania wystroju domu trwa, więc pewnie pojawi się jeszcze kilka ram i innych przerobionych drobiazgów. Tymczasem sentencja - nie tylko na dzisiaj:
"Dance as though no one is watching you, Love as though you have never been hurt before, Sing as though no one can hear you, Live as though heaven is on earth".

środa, 10 sierpnia 2011

Uff! Zadanie wykonane

Przeraziłam się nieco, że nie wyrobię się z czasem, tym bardziej, że nie miałam chwilowo pomysłu na cokolwiek ślubnego innego niż kartka, a dodatkowo przybyło mi obowiązków nie pozwalających na wykonanie czegoś bardziej pracochłonnego. Ale pomysł narodził się sam. Jak niektórzy wiedzą, ostatnio obchodziłam rocznicę ślubu. Czwartą. A albumu do dziś się nie doczekałam. W pobliżu mojego miejsca do pracy znalazła się przez przypadek wypełniona po brzegi żółta koperta firmy fotograficznej, w której wywoływane były zdjęcia ślubne. Pomyślałam, że jeszcze chwilę (pewnie dość długą, przeliczaną na lata) zajmie, zanim powstanie album z prawdziwego zdarzenia i może warto pomyśleć o czymś na fotografie. Zdjęć jest sporo i są dość dużego formatu, więc szybciutko przerobiłam pudło po butach. Całość wykonałam z przewagą fioletu, wymaganego w ostanim wyzwaniu Craft4You. Do tego trochę bieli i zielonego. Bardzo skromnie - dziurkacz, tasiemka, serwetka, kwiatki i bladoróżowe kamienie. Brakuje mi przeszyć, lecz nie mogę ich niestety na ten moment robić, pozostaje mi więc jedynie wzdechnąć głęboko z tęsknoty za maszyną do szycia... Westchnienie należy się również jakości zdjęć z pudłem, lecz chyba na razie lepszych nie będzie. Ale się rozpisałam... Ale do rzeczy - nawet jeśli nie wygram wyzwania, co wydaje się zbyt wielkim marzeniem - jestem z siebie dumna, że udało mi się zrobić wszystkie prace, do tego na dzień przed terminem zakończenia wyzwania :)




A tak przy okazji chciałam się podzielić informacją z bloga Lemonade. Trwają poszukiwania VIP-a. Może nim zostać każda osoba kochająca tworzyć z papieru. Na zwycięzcę czeka super nagroda, czyli roczny rabat na sklepowe artykuły. A ponieważ nie jeden raz robiłam tam zakupy, może fortuna przyniesie mi szczęście?

czwartek, 4 sierpnia 2011

Zielona wyspa i wyniki candy

Irlandzkie samotne drzewo, owczy korek drogowy, wyjątkowa przystań oraz guinnessowy tukan. A na deser - wyniki candy :)





A podsumowując wakacje to "wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej", czyli "Home Sweet Home". Po powrocie zapałałam chęcią zrobienia sobie domowej ozdoby, którą zaprezentuję wkrótce. 

A oto przebieg losowania:


I zwycieżczyni, którą proszę o kontakt na maila:


Dziękuję wszystkim za udział w candy. Witam też nowe osoby, które dodały mój blog do obserwowanych. A teraz zmykam nakarmić synka, a potem na rocznicową randkę z mężem (pierwszą od momentu narodzin synka!).

wtorek, 2 sierpnia 2011

No i po weselu

Jeszcze niedawno tak czekalam na wyjazd, a ten już zbliża się ku końcowi. Jutro wracam do Polski. Mogę pokazać pamiątkę ślubną (biała rama plus kartka), którą oprócz grafiki polskiego autorstwa oraz tłumaczonej na angielski poezji otrzymali moi przyjaciele. Fotki robione "na wariata" oczywiście tuż przed wyjazdem - słaba bowiem ze mnie organizatorka czasu...








Do usłyszenia z Polski...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...